Pod prąd

Otwiera oczy i uśmiecha się do mnie delikatnie informując, że popołudniowa drzemka dobiegła końca. Chwilę później już się niecierpliwi. Kochanie idziemy na plac zabaw? – pytam. Zabaw – odpowiada. Decyzja zapadła – idziemy.

Nawet z ubieraniem nie ma wtedy żadnego problemu. Które buty: niebieskie czy czerwone? Ku mojemu zdziwieniu przynosi czerwone, ale wcale nie chce ich zakładać tylko wkłada do szafki, tam gdzie ich miejsce. Zaskakuje mnie tym totalnie. Nie ma jednak czasu na zachwyty, bo stoi już przede mną z niebieskimi butami: Zabaw – powtarza. Współpraca przy ubieraniu jest zadziwiająca: buty raz i dwa, kurtka, apaszka, czapka… Teraz jeszcze tylko piłka w ręce i możemy wychodzić.

 Pół godziny później:

Kochanie na zjeżdżalnie wchodzi się od drugiej strony – już miałam na końcu języka – kiedy zobaczyłam, że zamierza wdrapywać się na nią od strony ślizgawki. Ugryzłam się w ten język, bo sama siebie zapytałam: Dlaczego ma wchodzić od drugiej strony, skoro chce od tej?

No właśnie dlaczego? Powodów jest z pewnością co najmniej kilka: bo ktoś po coś wymyślił te schodki, bo są pewne zasady, których trzeba przestrzegać, bo inne dzieci mogą chcieć zjeżdżać i Śmieszka może im torować drogę, bo to niebezpieczne… Są też powody, dla których warto Jej na to pozwolić. Przede wszystkim tylko w ten sposób można się dowiedzieć jak to jest wejść na zjeżdżalnię od drugiej strony, można spróbować czegoś nowego, mieć frajdę z podjęcia decyzji, zrobić coś inaczej…  Ja jako mama każdego dnia decyduję, których powodów jest więcej tych za, czy tych przeciw. Tym razem byłam ZA! I dzięki temu później przez pół godziny siedziałam na ławce patrząc, jak Ona wdrapuje się (odrobinę), siada i z zadowoleniem zeskakuje z tej zjeżdżalni… Zachwycona, że nie potrzebuje do tego maminej pomocy.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top