Krótki dialog o (nie)spieszeniu

 – Nie zdążymy jutro tego wszystkiego załatwić – mówię do M. wieczorem.

Zdążymy, tylko trzeba wcześnie wstać.

Czyli o której?

O 7.

 Rano dzwoni budzik. Chyba pierwszy raz od kilku tygodni słyszę jego dźwięk. Nie śpię już od godziny. Śmieszka od 6 jadła swoje pierwsze śniadanie –  zupę mleczną.

 Wstaliśmy, pojechaliśmy, załatwiliśmy. Dwie godziny później wracamy:

 – To może ja sama pójdę do sklepu, a Wy pojedziecie już do domu?

– Ale po co? – pyta M

– No żeby już myć okna.

– Ale po co? – M. powtarza swoje pytanie

– No żeby było szybciej… – odpowiadam

A czy nam się gdzieś śpieszy? – dodaje M.

 No w sumie to prawda nam się od jakiegoś czasu coraz rzadziej gdzieś spieszy…

 Godzinę później stoję przy oknie i patrzę w dal. Pije kawę i czuję jak mi dobrze w tym niespieszeniu. W pierwszej chwili pomyślałam, że to taki luksus, na który niewielu może sobie pozwolić i że pewnie niedługo się skończy… Jednak nie pozwoliłam tej myśli krzątać się w mojej głowie zbyt długo, bo właściwie dlaczego ma się zmienić? Ktoś powie: Nie da się tak żyć. Nie da się nie spieszyć w dzisiejszym świecie. A ja siebie pytam: Dlaczego nie?

4 thoughts on “Krótki dialog o (nie)spieszeniu”

  1. „Szybko, zbudź się, szybko, wstawaj!
    Szybko, szybko, stygnie kawa!
    Szybko, zęby myj i ręce!
    Szybko, światło gaś w łazience!
    Szybko, tata na nas czeka!
    Szybko, tramwaj nam ucieka!
    Szybko, szybko, bez hałasu!
    Szybko, szybko, nie ma czasu!

    Na nic nigdy nie ma czasu?

    A ja chciałbym przez kałuże
    iść godzinę albo dłużej,
    trzy godziny lizać lody,
    gapić się na samochody
    i na deszcz, co leci z góry,
    i na żaby, i na chmury,
    cały dzień się w wannie chlapać
    i motyle żółte łapać
    albo z błota lepić kule
    i nie spieszyć się w ogóle…

    Chciałbym wszystko robić wolno,
    ale mi nie wolno.”

    Danuta Wawiłow

    (Jeden z naszym ulubionych)
    Pozdrawiam.

  2. Jakiś czas temu miałam taki tydzień ścigania się z czasem, im bardziej się spieszyłam, tym mniej go miałam, osiągnęłam już jakiś dziki poziom pędu, czułam się coraz gorzej, aż dostałam smsa od męża i ten sms mnie zatrzymał – pozytywnie. Stanęłam, podniosłam głowę, wyjrzałam przez okno i pomyślałam: gdzie ja tak pędzę, gdy życie spokojnie wokół mnie sobie płynie?
    Życzę Ci tego nie-spieszenia równie mocno jak sobie i wierzę, że jest ono możliwe, że jest naszym wyborem.
    A, i cudownie jest mieć blisko siebie kogoś, kto potrafi nie pędzić i pyta: ale po co?

    1. Po raz kolejny dziękuję, że dzielisz się ze mną swoimi doświadczeniami i pozytywną energią:) Tak – mieć u boku kogoś kto nas zatrzyma jak się za bardzo rozpędzimy – bezcenne:)

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top