O matko! Trzeba zająć się sobą:)

*Być w zgodzie ze sobą – stan w którym moje ciało jest względnie wypoczęte, a moja głowa i serce wolne od zbędnych oczekiwań i ocen.

Im dłużej jestem mamą tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że w macierzyństwie naprawdę przede wszystkim chodzi o mnie.

Kiedy jestem w zgodzie ze sobą na wszystko potrafię spojrzeć przez pryzmat miłości. Widzę, że Śmieszka od 6 godzin nie usiadła nawet na minutę. Patrzę na Nią i myślę, że to niesamowite, że jest taką kuleczką miłości, która nie potrafi przestać skakać. Podziwiam Ją za energię, którą ma. Za ciekawość, radość i choć moje ciało odmawia posłuszeństwa, wstaję i tańczę z Nią, bo wiem, że warto się wysilić, aby jeszcze raz zobaczyć Jej uśmiech. Kiedy zaś nie jestem w zgodzie ze sobą, już po godzinie mam dość. Myślę sobie, o nie! Ona znowu chce biegać, Kochanie proszę usiądź choć na chwilę… Po dwóch godzinach wymiękam i włączam Jej bajkę, to moment kiedy mogę odetchnąć. Każdy Jej płacz przywołuje we mnie myśl: o nie, znowu? O co Ci chodzi?

Kiedy jestem blisko siebie biorę odpowiedzialność za swoje samopoczucie, kondycję fizyczną i psychiczną i nie przerzucam jej (odpowiedzialności) na Śmieszkę. Gdy jestem zmęczona to wiem, że po prostu jestem zmęczona, a nie dopatruję się w córce gorszego dnia. Gdy się od siebie oddalam, patrzę na Nią i myślę, no nie dziś jesteś wyjątkowo nieznośna, nadpobudliwa, rozdrażniona… Przerzucam odpowiedzialność na Nią, szukam usprawiedliwienia dla mojej słabości w Niej.

Gdy wiem, że jestem tu gdzie chcę być poradzę sobie w każdej sytuacji. Gdy w towarzystwie innych przytrafia nam się coś nieprzewidzianego zajmuję się Śmieszką i dbam o Jej potrzeby. Gdy nie jestem na swoim miejscu bardzo szybko przestaje mnie interesować dobro Śmieszki, a na pierwszym miejscu pojawia się myśl: Co On/Ona sobie o mnie pomyślał? Z pewnością mnie ocenił i uznał, że sobie nie radzę jako matka…

Właśnie dlatego wiem, że tu chodzi tylko o mnie. Wiem, że jeśli nie zadbam o siebie, o mój rozwój, przepracowywanie kolejnych trudności, kompleksów, strachów to, to wszystko się rozsypie… Przestanie cieszyć, a zacznie męczyć. Zamiast radości z bycia razem pojawią się wyrzuty sumienia, że milsze jest przebywanie w samotności…

Dlatego dzień za dniem wykonuję ciężką pracę zbliżania się do siebie. Codziennie! Bo za każdym razem gdy na chwilę odpuszczam, bo wydaje mi się, że już przecież tyle wiem, szybko potykam się o siebie. Co wtedy robię? Siadam, wybaczam sobie moje własne lenistwo, biorę kartkę i zapisuję, co jeszcze jest do przepracowania. Niesamowite, że końca nie widać:).

3 thoughts on “O matko! Trzeba zająć się sobą:)”

  1. Bardzo podoba mi się tekst. Nie jestem mamą, ale uważam, że dla mnie taką Śmieszką jest mój partner. On przecież też wymaga ode mnie mnóstwa uwagi. Z drugiej strony, mogę się w nim przeglądać, jak Ty w Śmieszce, odnajdować swoje słabości i pracować nad nimi. Pozdrawiam.

    1. „Gdy się od siebie oddalam, patrzę na Nią i myślę, no nie dziś jesteś wyjątkowo nieznośna, nadpobudliwa, rozdrażniona…” – przecież Śmieszka jest całkiem autonomiczną i niezależną istotą, TAK dziecko też może mieć gorszy dzień, bez względu na Twoje samopoczucie i to, że Ty np. tracisz cierpliwość niekoniecznie jest spowodowane „oddalaniem się od siebie”. Myślę, że trochę na siłę próbujesz usprawiedliwiać Jej zachowanie. Moje dziecko, które jest nieco starsze od Twojej córki, nauczyłam szanować fakt, że mama niekiedy jest po prostu zmęczona/źle się czuje/miała trudny dzień i nie ma ochoty na bieganie i tańce, nawet gdyby 10 x przez ten „pryzmat miłości” spojrzała, ale np. chętnie się przytuli:) I mimo, że ja nie znajdę siły i nie będę z Nią skakać, Ona w końcu i tak się uśmiechnie, bo zobaczy, że kiedy po raz 100 opowiada mi tę samą zmyśloną bajkę i przynosi swoje ulubione ciastko, na mojej zmęczonej Twarzy pojawia się uśmiech:) Nie mam żadnych wyrzutów sumienia z tego powodu, że potrzebuję samotności – tak najlepiej odpoczywam, jestem introwertyczką. Działa to również w drugą stronę, kiedy widzę, że dziecko ma gorszy dzień, chce bawić się samo, albo zrobić sobie dłuższą drzemkę – szanuję to, nie zadręczam, nie pytam o powody, po prostu jestem. Ufamy sobie.

      1. Komentarz się schował, stąd ta późna odsłona – przepraszam. Ten teks nie jest o gorszych dniach Śmieszki (naturalnie, że takie są) tylko o moich, dlatego o próbie usprawiedliwiania Jej zachowania nie ma tutaj mowy. Natomiast na blogu jest już sporo tekstów o tym, jak ważne jest, aby dbając o potrzeby dziecka nie zapominać o własnych – tym bardziej dziękuję, że podzieliłaś się także własnym doświadczeniem:). Inspiracji nigdy za wiele!

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top