Tęsknota

Przyszła do mnie tęsknota… pukała już od jakiegoś czasu, ale nie chciałam jej wpuścić. Czekała, więc cierpliwie pod drzwiami. Czasem, gdy wychodziłyśmy ze Śmieszką na spacer mijałyśmy się w windzie. Pewnie szła po kawę i ciastko, też bym zgłodniała, jakbym tyle siedziała pod drzwiami.

M. też ją widywał. Przychodził wtedy do mnie wieczorem i pytał, czy ta Pani do nas? Mówiłam, że nie. On się dziwił, bo przecież pukała w nasze drzwi, ale szanował.

Aż pewnego dnia pomyślałam, że może wpuszczę ją tylko na chwilę, posłucham, co ma mi do powiedzenia. Jak mnie zdenerwuje to zawsze mogę ją wyprosić, to przecież mój dom. Skoro tyle już stoi… Cierpliwość zawsze się opłaca.

I weszła… butów nie zdjęła, może i są takie zwyczaje, znam, ale żeby chociaż szpilki miała, a tu nie kalosze jakieś takie obłocone, nie wiem skąd tyle błota na nich było, przecież za oknem świeci słońce.

Rozejrzała się po domu i mówi, że nudno tu jakoś, tak samo codziennie. Tylko zapachy się zmieniają i kombinacje porozrzucanych zabawek na podłodze. Odpowiedziałam jej, że wcale nie jest tak samo, że codziennie coś się dzieje. Zaśmiała się. Bardzo mnie tym śmiechem zdenerwowała, ironiczny taki, wielka pani się znalazła. Skoro tak nudno, to, po co się tu w ogóle pchała i przez tydzień wałęsała pod drzwiami.

Przyjęłam postawę otwartą, wzięłam dwa głębokie wdechy i tłumaczę sobie w myślach, że ona ma prawo myśleć inaczej, że każdy widzi świat inaczej.Zaprosiłam do stołu, zrobiłam herbatę. Wyjęła zdjęcia, położyła na stole i powiedziała, że jak chcę to mogę obejrzeć. Na każdym jednym byłam ja… ja w tramwaju, ja przed komputerem, ja prowadząca super ważne spotkanie, ja na kawie z koleżanką, ja śpiąca do południa, ja z lampką wina, ja zdenerwowana rozmową z szefem, ja roześmiana, ja zmęczona.

Po wypiciu herbaty, atmosfera się trochę rozluźniła, więc zapytała mnie, jak się z tym czuję. Kiedy tak widzę siebie sprzed roku. Odpowiadam szczerze, że dziwnie, że trochę smutno, trochę wesoło, że dziwnie po prostu.Bo przecież teraz jestem szczęśliwsza i dziwni mnie, że tęsknie za dawną sobą, tą mniej szczęśliwą. Przecież to nielogiczne.

Długo jeszcze rozmawiałyśmy, Śmieszka wstała, więc siedziałyśmy sobie we trzy. Ugotowałam obiad, a one bawiły się razem. Patrzyłam na nie z daleka i sama sobie się dziwiłam, że tak ją pod tymi drzwiami trzymałam, całkiem normalna jest. Śmieszka rozumie, że mamy gościa, pokazuje jej wszystkie swoje zabawki.

Przyszedł wieczór, więc dyskretnie zwracam jej uwagę, że chcemy już iść spać. Ona wtedy, że ostatni autobus jej uciekł, więc prześpi się na materacu. Nie będzie przeszkadzać, szczoteczkę do zębów ma, zawsze nosi tak na wszelki wypadek.

I tak została z nami jeszcze jakiś czas. Polubiłam ją nawet. Rano jak Śmieszka jeszcze spała to piłyśmy sobie razem kawę, a co matce karmiącej jedną z mlekiem wolno.

Nawet półkę jej już w szafce zwolniłam, żeby ta jej torba tak w przedpokoju nie stała, ale ona mówi, że już się będzie zbierać, że już późno, że ma jeszcze inne sprawy do załatwienia.  Zdenerwowałam się, bo znowu zmiana, już się przyzwyczaiłam to teraz znowu się będę odzwyczajać. Ona, że życie… Odprowadziłyśmy ją ze Śmieszką na tramwaj i tak szłyśmy wyrzucić śmieci. Machałyśmy do niej, ale nie odwróciła się. Powiedziała, że może wróci, zobaczy jak jej się sprawy ułożą. Nic nie obiecuje.

Wróciłyśmy do domu. Śmieszka mówi, że właściwie to dobrze, że już poszła, bo nie chciała mi wcześniej mówić, ale ta Pani podjadała jej chrupki. Głupio mi się zrobiło, bo to ja te chrupki jadłam. Ech zawsze tak mam jak za czymś tęsknie…

4 thoughts on “Tęsknota”

  1. Do mnie też czasem Pani tęsknota przychodzi, ale nie można jej pozwolić rozgościć się za bardzo – niech odchodzi, bo na nas czeka Nowe, Szczęśliwsze 🙂
    Pozdrowionka Emilka!

  2. Ten tekst jest świetny! Jesteś genialna. Powalił mnie trafnością, urzekł prostotą, a uśmiech do tej pory nie chce zejść mi z twarzy:-)

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top