WOW na dziś:)

Siadłam do komputera i poczułam potrzebę, aby podzielić się z Wami moim dzisiejszym odkryciem z kategorii WOW. Otóż wracając ze spotkania czekałam na tramwaj i postanowiłam zająć myśli czymś przyjemnym. Wpadłam na pomysł, że zastanowię się, o co poprosiłabym Złotą Rybkę, gdyby akurat przejeżdżała na sankach i miała ochotę spełnić jakieś moje życzenie.

 Zajęcie było bardzo przyjemne i od razu zrobiło mi się cieplej. W pewnym momencie – życzeń było zdecydowanie więcej niż 3 – wypowiedziałam w myślach: No i chciałabym, aby moje ciało zmniejszyło się jeszcze o 5 kilogramów…  – Standard i tak sukces, że nie pojawiło się to jako pierwsze życzenie:). Kiedy jednak je wypowiedziałam uświadomiłam sobie, że ja wcale nie chcę schudnąć! Naprawdę nie chcę. Oczywiście, nie pogniewam się, jak mi się coś tu i ówdzie zmniejszy, ale nie jest to ani moim celem, ani tym bardziej marzeniem. I to jest właśnie to moje WOW na dziś.

 Możecie zapytać: No dobrze, tylko jak to się ma do Twojej relacji ze Śmieszką? Otóż moim zdaniem ma i to bardzo. To ja, jako matka uczę Ją miłości do swego ciała. A ta nauka (owocna) może wypłynąć tylko z mojej osobistej praktyki. Codziennie rano obie stajemy przed lustrem. Ona patrzy na mnie i widzi moje zadowolone oczy. Widzi mamę, która patrzy na siebie z przyjemnością. Przyjmuje więc, że taki sposób patrzenia na siebie jest naturalny.

 Śmieszka była, moim zdaniem, pulchnym niemowlaczkiem. To nie był przypadek, to była kolejna lekcja dla mnie. Wyzbywałam się oczekiwań i wyobrażeń o Niej i wraz z tym zmieniało się Jej ciałko. A raczej moje myślenie o nim. Dziś, kiedy mam za sobą długą drogę pragnę o tym pisać, bo wiem, że często właśnie na poziomie braku akceptacji ciała, manifestują się inne, dużo ważniejsze problemy, które warto rozwiązać. U mnie tak było, ale wolałam się łudzić, że jak schudnę 10 kilogramów to one się same rozwiążą.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top