Co łączy macierzyństwo i śmieci?

Wyobraź sobie, że przed Tobą stoi pusty kosz na śmieci. A później zacznij czytać:

Historia pewnej matki:

Była sobie Matka. Gdy wróciła ze szpitala z małym zawiniątkiem pod pachą, była trochę zawiedziona, że On – Tata nawet nie posprzątał mieszkania. Był pewnie zajęty. Przymknęła oko. Dziecko kiepsko spało. Wstawała w nocy i karmiła je. Pomyślała czasem, że może On – Tata mógłby jej pomóc,no ale wstaje rano do pracy… uznała, że poradzi sobie sama. Czasem denerwowało ją, że teściowa do wszystkiego się wtrąca i przychodzi w gości bez pytania. Miała mu o tym opowiedzieć, ale przecież to jego mama, babcia ich dziecka. Zaciskała zęby i zamiatała pod dywan… Ogólnie myślała, że to wszystko będzie wyglądało inaczej.

Wiadomo rewolucje, te sprawy, zmiana o 180 stopni, no ale jakoś inaczej sobie tę zmianę wyobrażała… Nie ośmieliła się mu tego powiedzieć. Czasem patrzyła w jego oczy i miała wrażenie, że on myśli podobnie, że to całe rodzicielstwo wcale nie wygląda tak jak miało wyglądać. Nie powiedziała mu tego, aż pewnego dnia…***

Czyż nie każda z nas ma takie swoje własne historie? Opowieści, które skrywają nasze oczekiwania, rozczarowania i żale związane z macierzyństwem. Każdą taką sytuację możemy porównać do pustego papierka – śmiecia. Nie zajmujemy się nimi na bieżąco, wrzucamy do kosza automatycznie, z nadzieją że nigdy nie wrócą, że to takie drobnostki, którymi nie warto zawracać sobie głowy.

Jednak w którymś momencie nasz „kosz” staje się pełny. A wewnętrzne żale i rozczarowania potrzebują znaleźć ujście na zewnątrz.Czasem w tym momencie przychodzi do mnie mama: wiesz nie wiem, co się dzieje. albo wiem co się dzieje, ale nie wiem co z tym zrobić, może mi pomożesz?

W takim momencie przychodzi bardzo mało kobiet. Dlaczego? Bo przecież śmieci można upchnąć. Dla mnie „upychaniem” jest koncentracja na dziecku, a nie na sobie. Szukanie uspokojenia na zewnątrz: przecież inni też tak mają. Nie mogę powiedzieć innym, że coś mi nie pasuje, bo uznają mnie za wariatkę, przecież mam zdrowe dziecko, dom, pracę… czego więcej mi potrzeba…

Następuje jednak taki moment, że miejsce w „koszu” znowu się kończy, nie ma już jak upchnąć trudnych momentów, oczekiwań, strachów i pragnień. Zazwyczaj wtedy następuję w nas jakieś pęknięcie, wybuch. Kryzys, który w danym momencie wydaje się być nie do rozwiązania. A z perspektywy czasu jest momentem przełomowym. Czasem wybuch jest jeden, a czasem jest ich nieskończenie wiele. I w tym momencie już zdecydowanie więcej kobiet szuka pomocy – u specjalisty, u przyjaciółki, w grupie. Choć wciąż jest to pewnie garstka, jeśli popatrzymy na nas wszystkie.

untitled-design-6

A co robią pozostałe mamy?

– Przyjmują to za swoją prawdę = macierzyństwo nie jest lekkie, dzieci to kłopoty;
– Przyjmują, że tak widocznie jest. że marzenia o cudownym macierzyństwie, szczęściu, spełnieniu należy schować do kieszeni, a robić to co należy;
Macierzyństwo to poświęcenie, życie nie jest lekkie – przyjmuje rolę ofiary, twierdząc, że nie mają wpływu na swoje życie;
– Inni mają gorzej – porównują się do innych i szukają w tym pocieszenia.

Czy da się tych wybuchów – kryzysów uniknąć?

Och i w tym miejscu chciałabym bardzo móc powiedzieć, że tak i że ja mam taką magiczną tabletkę, którą jak kupicie to będzie super! No, ale tego Wam powiedzieć nie mogę.

A co na dziś wiem? Wiem, że wielu wybuchom, czyli dojściom do ściany, do kompletnej ciemności i załamania, można zapobiec. Im szybciej skierujemy wzrok na siebie tym większe są nasze szanse.

Wiem, że wielu wybuchów nie da się uniknąć, bo życie jest ciągłym procesem, tajemnicą, bo nie jesteśmy bezludną wyspą i cały czas otaczają nas inni ludzie. Macierzyństwa nie da się zaplanować! Niczego nie da się zaplanować w 100%. W każdej chwili wszystko może się zmienić.

A jednak… w każdej chwili możesz wziąć odpowiedzialność za swoje życie i podjąć decyzję, że codziennie będziesz porządkować i segregować „swoje śmieci”. Może w tym momencie zastanawiasz się czemu nie wyrzucać?

Jeśli choć trochę mnie znasz to wiesz, że uważam, iż wszystko, co do tej pory mi się przydarzyło w życiu było mi potrzebne. Dlatego życie według sposobu jaki wybrałam jest niezwykle wydajne, ekonomiczne i ekologiczne –> nic się nie marnuje, nie ma produktów ubocznych, bo wszystko co początkowo postrzegałam jako zbędne, jako śmieci tak naprawdę może mnie odżywić i wzmocnić. To, co na dziś postrzegam jako ograniczenie może mi pomóc odrzucić jakieś fałszywe przekonanie o mnie samej.

Dziewczynki to moje największe nauczycielki bo jak na dłoni pokazują mi to, co mnie uwiera, z czym potrzebuję pracować… moje lustra. Oczywiście to moja prawda i nie mam zamiaru nikogo do niej przekonywać, ale chcę powiedzieć jeszcze o jednym: dla mnie to jest uwalniające i wzmacniające, bo daje mi świadomość, że to ja decyduje o moim życiu, że nie jestem skazana na los, zawsze mogę wybrać.

Jak się porządkuje swoje śmieci? Sposobów jest wiele i każda z nas potrzebuje znaleźć swoje własne. Jednak już w następnym tekście zaproponuję Ci kilka z moich ulubionych.

 *** TO ZMYŚLONA HISTORIA NA POTRZEBY TEKSTU, NIE MOJA WŁASNA

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top