Śmieszka ma niezwykłe włosy. Kiedy się urodziła były kruczoczarne, ale szybko zaczęły zmieniać barwę na ciemnobrązowe – oczywiście po tacie.
Od urodzenia jeszcze nieobcinane, poza grzywką, która wyraźnie wchodziła już do oczu, każdego dnia układają się inaczej. Wśród średnio-gęstej czuprynki wyróżnia się jeden kosmyk, wciąż tak ciemny, jak w dniu porodu. Czasem śmiejemy się, że to jedyny fizyczny znak, który zdradza Jej prawdziwą tożsamość, to, że jest kosmitką. A za pomocą tej antenki komunikuje się z innymi ufkami… Cóż to tylko nasze domysły. Kosmyk czasem jest spiralką, a czasem fontanną. Kiedy rano wstaję patrzę na te włosy. Czasem patrzę 5 minut, a czasem 10, tak jakbym próbowała z nich wywróżyć, jaki to będzie dzień.
Wczoraj pisałam o maksymalnym wykorzystaniu czasu, który poświęcacie na czytanie moich postów. A dziś piszę Wam o… włosach. Tak, bo to właśnie dostrzeganie takich drobnych szczegółów ubogaca mój świat. Na wszystko, co nas spotyka można patrzeć w ten sposób. I tak znienacka przyszła do mnie Romantyczność Mickiewicza:
„Dziewczyna czuje, – odpowiadam skromnie –
A gawiedź wierzy głęboko;
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!”