Kiedyś oglądałam wszystkie seriale. Wszystkie. Żeby Wam uświadomić skalę mojego uzależnienia wymienię nazwy niektórych z nich: Klan, Barwy Szczęścia, Rodzinka, Magda M., Agata, Przepis na Życie, Na wspólnej., M jak Miłość, Życie jest piękne… i inne. Brakuje jeszcze z dwudziestu tytułów. Z nałogu leczyłam się stopniowo. Najpierw ograniczyłam ich liczbę do dwóch (no dobra nie tak stopniowo:)). Jeden się skończył, a później przyszły wakacje i drugi również przestał być emitowany. Po wakacjach nie wróciłam. Dziś tylko jak jestem u rodziców to czasem z mamą oglądam „M jak Miłość” i dopytuję, co tam słychać u Mostowiaków – toż to prawie rodzina. Przyznanie się publicznie, że oglądałam seriale, uważam za namacalny dowód iż dystans do siebie, którym zawsze tak się chwaliłam rzeczywiście istnieje:).
Kolejnym elementem utraty kontaktu ze światem była rezygnacja z czytania portali plotkarskich. Poszło całkiem, całkiem. Pewnego dnia w jakimś kontekście przyszła do mnie informacja, że Anna Mucha jest w drugiej ciąży. I ja o tym nie słyszałam? – pomyślałam i wróciłam do swoich zajęć. Pogodziłam się z tym, że nie wiem kto jest dobrze, a kto źle ubrany. Która aktorka schudła, a która przytyła. Kto się rozwodzi, a kto bierze ślub. Pamiętam jak kiedyś zachwycałam się, że Paweł Małaszyński będzie ambasadorem AKADEMII PRZYSZŁOŚCI i opowiadałam o tym przyjaciółce ze studiów, a Ona mnie pytała kto to jest Paweł Małaszyński? Ostatnio Ona opowiada mi o pewnej modelce, a ja się pytam: kto to jest? I tak to się rolę odwróciły. Uściski dla Kamili. Sprawdzam, czy czytasz;)
Następny krok (choć one właściwie wszystkie działy się w tym samym czasie – po narodzinach Śmieszki rzecz jasna:)) to zaprzestanie oglądania telewizji w ogóle. Często się śmieję, że kiedyś mówiłam, że oglądam mało telewizji, ale z perspektywy czasu to widzę, że bardzo dużo oglądałam. Teraz dopiero mogę powiedzieć, że tego nie robię. Szczególnie cenne okazało się wyeliminowanie wszelakich programów informacyjnych.
Ogólnie zaprzestałam przeglądać wszelkie portale informacyjne. Gdyby nie M., który przynosi mi najważniejsze informacje ze świata, to chyba naprawdę straciłabym kontakt z rzeczywistością.
Był także czas kiedy nie posiadałam konta na FB. Zresztą właściwie pisanie bloga mnie tam znowu zaprowadziło. I to jest właściwie (oprócz męża i znajomych) jedyny łącznik ze światem. Cóż w pewien sposób wykorzystuję moich znajomych, którzy nadal czytają i wklejają tam wartościowe teksty i ważne informacje. Dziękuję Wam za to.
Miało być trochę ironicznie, trochę śmiesznie. Nie wiem jak wyszło. Czasem zastanawiam się poważnie jak długo tak się da? Czy to nie jest ignorancja? Nie wiem, ale dzięki temu zrobiłam w moim wewnętrznym świecie takie wietrzenie magazynów, że przestrzeń, którą teraz mam jest dla mnie tak cenna, że nie czuję potrzeby znowu jej zagracać. Zobaczymy, co będzie dalej.
Ja też nie oglądam telewizji, nie czuję potrzeby. Wyjątkiem są dwie godziny w tyg. – jeden program. I wcale nie czuję, żeby mi czegoś brakowało 🙂
Przyszło mi do głowy po Twoim komentarzu, że właśnie zamiast coś tracić to w ten sposób się wiele zyskuje… w każdym razie czasu na pewno:)
Miałam taki moment, że obawiałam się tej utraty kontaktu z rzeczywistością. Wydawało mi się, że są rzeczy o których warto wiedzieć. Dalej mi się tak wydaje. Tylko, że teraz wiem, że o tych rzeczach wartych i tak się dowiem. Nie śledząc codziennych informacji w prasie i tv. To co ważne przychodzi i tak. Teraz zdecydowanie przedkładam książki nad informacjami, które są ważne (aktualne) jedynie kilka dni (a niektóre nawet nie tyle).
Ściskam Cię 🙂
Bardzo podobnie to widzę: te ważne i tak przyjdą:) Dzięki, że się podzieliłaś. Stęskniłam się:)!
Dołączam się do nieoglądających TV Mam 🙂
Są tego jeszcze inne plusy, pisze teraz z punktu widzenia logopedy: jeśli dziecko będzie wzrastało w domu wolnym od nachalnego ekranu, więcej czasu będzie można poświęcić na wzajemne interakcje (dziecka z rodzicami), stymulując tym samym jego rozwój, szczególnie językowy 🙂 Co więcej, dziecko nie będzie miało złego wzoru spędzania wolnego czasu zupełnie nieaktywnie, patrząc tylko ślepo w telewizor.A to niestety teraz naszym dzieciom grozi – nadmierna stymulacja obrazem, mniej zabawy z rodzicami itd.
Od nas – rodziców tylko zależy, co naszemu dziecku zaproponujemy: wspólny czas przed ekranem, czy wspólną dobrą zabawę 🙂
Emilko, pozdrawiam!
Kochana, dzięki za komentarz nie tylko okiem mamy, ale także specjalisty:) Pozdrawiam!
Ja też nie oglądam. Telewizor stoi odłączony w innym pokoju. Oglądamy od czasu do czasu jakiś film przez internet. Tutaj też znajduję bardzo rzadko jakąś bajkę dla córki. Za to dużo słuchamy radia. Jest cudownie. Jest mi po prostu żal czau na telewizor. Tyle można zrobić, przeczytać, napisać, wymyślić, odsłuchać, gdy się nie oglada :). Mam w głowie obrazek jednej dziewczynki z mojej rodziny, która okoła południa siedzi w piżamie przez telewzorem i ogląda od rana bajki. U nas teraz w domu jest tak, że też około południa zdarza mi się widzieć mała dziewczynkę w piżamie – z tą różnicą, że od śniadania jest w ferworze twórczej, samodzielnie wymyśłonej zabawy. Mam na co patrzeć 🙂 Nie potrzebuję telewizora i cieszę się, że jest nas więcej. Pozdrawiam wszystkich!
Moniko, dzięki że się podzieliłaś! Dobrego dnia:)