– Boję się, że zbyt wiele mnie ominie, że nie zobaczę jej pierwszego kroku, nie usłyszę pierwszego słowa, że nie będzie mnie przy niej, gdy najbardziej będzie tego potrzebowała.
Usłyszałam takie słowa od mojego męża, kiedy po dwóch tygodniach od urodzenia Śmieszki nadszedł czas jego powrotu do pracy.
Wciąż pamiętam jak bardzo było to dla niego trudne. Nadal jest. Każde z nas ma jednak swoje miejsce i swoją rolę w wychowaniu Śmieszki. Jestem mu niesamowicie wdzięczna za to, że wziął na siebie odpowiedzialność za utrzymanie naszej rodziny, dzięki temu ja mogę być z naszą córeczką cały czas.
Dziś zapytałam Śmieszkę, za co najbardziej kocha swojego tatę. O to, co mi odpowiedziała:
Kocham mojego tatę za to, że gdy mama nie mogła się mną zajmować po cesarskim cięciu on czule pielęgnował moje ciałko już od pierwszych godzin mojej obecności po tej stronie brzuszka. Za to, że podarował mi Mizia, aby pierwsze noce, które spędzałam w szpitalu bez rodziców nie były tak straszne. Za to, że pierwszy pokazał mi jak woda kapie z kranu. Za to, że kąpie mnie codziennie, choć wiem, że czasami bardzo go chlapię i ma przez mnie mokrą koszulę. Za to, że podrzuca mnie do góry, choć mama mówi, że to może szkodzić na mój mózg. Za to, że zabiera mnie na popołudniowe spacery i pokazuje świat. Za to, że codziennie wieczorem mnie usypia i kiedy płaczę mogę się do niego mocno przytulić. Kocham Tatę za to, że już jak byłam bardzo malutka mogłam z Nim oglądać mecze, choć było już późno i większość dzieci w moim wieku smacznie spało.
A najbardziej kocham mojego tatę za to, że jest! Mama mówi, że tata jest przy mnie zawsze, tylko czasem go nie widzę – wiem, że ma rację, czuję to.