Przez większość życia na coś czekałam. Najpierw czekałam, aby wyprowadzić się z Kowalkowa. Nie chciałam mieszkać na wsi, czułam się gorsza i chciałam mieszkać w mieście. Później czekałam aż dorosnę i będę sama mogła o wszystkim decydować. Czekałam na miłość. Czekałam aż schudnę, a później aż przytyję (wiadomo efekt jo-jo jest klątwą wszystkich odchudzających). Na studiach czekałam na sesje i to jak będzie wtedy strasznie, a później czekałam aż się skończy i będzie trochę lżej. Czekałam na pierwszą prace i własne pieniądze, a później czekałam na wakacje żeby od tej pracy odpocząć…
Ludzie czekają na różne rzeczy, choć w gruncie rzeczy czuję, że łączy nas jedno: czekamy na lepsze czasy. Pamiętam jak przeczytałam w książce Prawdziwe Szczęście Martina Selingmana, że ludzie niezamożni właściwie często mają w pewnym sensie lepiej od tych bogatych, bo oni przynajmniej maja nadzieję, że pieniądze cos zmienią w ich życiu. Ci bogaci już wiedzą, że tak się nie stanie. Kiedyś w gazecie przeczytałam historię kobiety, która dzieliła się swoim największym życiowym rozczarowaniem. Przez 10 lat budowali z mężem dom i ona żyła tylko tym, wyobrażała sobie, jaka już będzie szczęśliwa kiedy w tym domu zamieszka. Teraz to się stało, a pustka, którą własne gniazdko miało zapełnić wciąż jest…
W kontekście tych historii i wspomnień zadaję sobie pytanie: Po co ja żyje? Po co ja tak naprawdę żyje? Życie na naszej planecie daje nieskończoną ilość możliwości, jedną z nich jest to, że jutro może mnie tu już nie być. I w tym kontekście na nowo każdego dnia ustalam priorytety. I wiem, ze to jest już bardzo „wytarte” zdanie: Żyj jakby to był ostatni dzień Twojego życia… Ale nie mam większego marzenia jak bycie w takiej zgodzie ze sobą, bliskimi i światem, abym bez żadnych oczekiwań pochodziła do tego, co przyniesie kolejny dzień, choćby to była śmierć mojego fizycznego ciała…
Dlatego nie czekam już na lepsze czasy, bo szczęście jest w moim zasięgu tylko Tu i Teraz.
Wczoraj to już historia, jutro to tajemnica. Ale dziś to dar losu. A dary są po to, żeby się nimi cieszyć. Kung Fu Panda
Ja też już nie czekam na lepsze czasy. Próbuję natomiast coraz częściej dostrzegać to „lepsze” w tym, co jest teraz. I staram się już nie odkładać siebie na później – o czym pisałam kiedyś tutaj: http://dom-dobremiejsce.blogspot.com/2013/05/gotowosc-bez-wzgledu-na-to-jak-wazna.html Zapraszam do mojej poczeklani, która poza wejściem ma też wyjście, więc można w niej pobyć nie za długo, nie za krótko, lecz w sam raz 🙂 Pozdrawiam ciepło!