Po pierwsze, nie wolno spać z dzieckiem w jednym łóżku

Dopisane 12.08.2013: Poniższy wpis rozpoczyna cykl postów, które roboczo nazwałam „Dekalog porządnej matki”. Dotyczy on przekonań, które często w nas rodzicach są od zawsze, a które nie dla wszystkich są w porządku. Tytuł niniejszego wpisu jest właśnie takim przekonaniem, z którym ja się nie zgadzam, ale pomimo to ono we mnie było i próbowało (z poziomu podświadomości) wmówić mi, że śpiąc ze Śmieszką robię coś złego, choć absolutnie tak nie uważam (z poziomu świadomości).

Nie wiem skąd to przekonanie do mnie przyszło, jednak przywędrowało i zagnieździło się w mojej podświadomości bardzo głęboko. Do tego stopnia, że kiedy Śmieszka miała się urodzić założyliśmy z M., że będzie spać w swoim łóżeczku. Przede wszystkim postanowiliśmy jednak, że będziemy wsłuchiwać się w jej potrzeby, ufać, szanować i kierować głównie intuicją. Być może, dlatego Śmieszka w swoim łóżeczku spała półtorej nocy a właściwie nawet wtedy większość czasu była w naszych ramionach. Po tym czasie wzięliśmy ją do naszego łóżka i tak już zostało na jakiś czas. Bywały noce, kiedy spała u siebie, ale wtedy bardzo za nią tęskniłam. Łóżeczko, które stało pół metra od naszego, wydawało mi się strasznie odległe a ona w nim taka samotna, taka maleńka… Jednak czasami dalej gdzieś tam z wnętrza siebie, słyszałam: W swwwwooooiiiim łóóóżeeeczku…– szeptał głos jakby wypowiedziany przez duchy przeszłości. Dlatego stopniowo Śmieszka opuszczała nasze łóżko. Najpierw do gondoli wózka, która stała tak blisko, że czułam jej spokojny oddech, później do swojego łóżeczka. I tak zostało do dziś, ale nie dlatego że „tak powinno być”, ale dlatego, że całej naszej trójce to odpowiada. Są takie noce, kiedy Śmieszka nas potrzebuje, wtedy bez wyrzutów sumienia i strachu, że ją rozpieścimy i zostanie już tak z nami do Pierwszej Komunii, bierzemy ją do naszego łóżka. Co więcej są takie tygodnie, kiedy śpi z nami cały czas, szczególnie, jeśli coś się zmieniło, lub wróciliśmy z obcego miejsca. Są także takie noce, kiedy to ja znacznie bardziej potrzebuję jej. Są jednak i takie tygodnie, kiedy wcale tej bliskości w nocy nie potrzebujemy. Śmieszka budzi mnie tylko na karmienie i spokojnie zasypia dalej… A ja patrząc na nią taką rozluźnioną i słodko przytuloną do Mizia, nie widzę konieczności pozbawiania jej tej odrębności.

Zastanawiam się tylko, dlaczego czasem tak trudno jest zaufać sobie, dlaczego podświadomość ma taką moc wpływania na moje decyzje. Wierzę, że starczy mi siły i odwagi, aby poprzez ćwiczenie uważności, żyć świadomie a nie z poziomu automatycznego pilota.

8 thoughts on “Po pierwsze, nie wolno spać z dzieckiem w jednym łóżku”

  1. Emi, dla mnie też to nie był łatwy czas, kiedy wróciłam ze szpitala, po kilku nocach, spędzonych tam – sam na sam – z Bobasem ciągle przy sobie i, kiedy przyszło się z nim rozstać, na odległość wyciągniętej ręki. Oczywiście nie od razu, sukcesywnie. Po kilku nocach w łóżku w kształt trójkąta, Staś rozpoczął jednak spanie osobne, ale zasypiał nadal ze mną. Udało się 🙂 Trzeba tylko próbować – tak, jak i Ty 🙂
    Przecież po narodzinach najwspanialszej Istoty na świecie nie przestajemy być Żonami, przez duże Ż, choć macierzyństwo nieraz naszą żoność zdominuje 🙂
    J.

    1. Teraz uświadomiłam sobie, że mój wpis mógł wnosić pewną dwuznaczność. Tak jak napisałam dziś, uzupełniając wczorajszy wpis, ja osobiście jestem wielką zwolenniczką spania razem, jeśli dziecko bądź rodzice tego potrzebują. W naszym przypadku wzmocniło to całą naszą trójkę i nie wpłynęło negatywnie (wręcz przeciwnie) na naszą relację z mężem. Wiem, jednak, że są małżeństwa, które potrzebują odrębnej bliskości zaraz po porodzie i moim zdaniem jeśli taki jest ich wybór to to również jest jak najbardziej w porządku.

      1. Też nie uważam, że spanie razem to coś złego, kiedy choćby jedna osoba z „trójkąta” tego rodzaju relacji właśnie potrzebuje 🙂

  2. Spaniem razem nie ma się co przejmować, nam nawet na szkole rodzenia mówiono, że jest to najwygodniejsze rozwiązanie. U nas jednak nie bylo tak łatwo. Ze względu na to, że dziewczynki są dwie, nie mamy możliwości spać z nimi na raz, więc oczywistym dla nas było, że będą spały w łóżeczku (póki co śpią w jednym, a drugie obok cierpliwie czeka, aż troszkę podrosną). Jednakże już w pierwszą noc w szpitalu Nikosia była bardzo niespokojna i usypiała dopiero w moich ramionach. Z jednej strony byłam bardzo szczęśliwa, że ten okruszek czuje się przy mnie tak bezpiecznie, ale patrząc na Laurkę, która samotnie leżała w łóżeczku, chciało mi się płakać, że ona taka biedna samotna. Wtedy moja towarzyszka z sali powiedziała mi mądrą definicję sprawiedliwości, która bardzo mi pomaga w życiu codziennym – „sprawiedliwie nie znaczy, każdemu po równo, ale każdemu wg jego potrzeb”, więc teraz w zależności od tego, która z panienek jest bardziej niespokojna, ląduje na mojej podusi. Są noce, że dziewczynki wymieniają się miejscami po kolejnym karmieniu 😉

  3. Pingback: Do przyszłych mam | od-planować życie

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top