Dziś pierwszy raz usłyszałam z ust Śmieszki bardzo wyraźne i świadome: „Moje!”. Gotowałam obiad, a Ona pokazała na krzesełko i powiedziała: „To je moje”. Później powtórzyła to jeszcze kilka razy pokazując na inne przedmioty. Od razu przypomniałam sobie tekst Agnieszki Stein o tymże tytule (http://agnieszkastein.pl/o-dzieleniu-sie/). Uznałam to za dobry znak, aby o tej kwestii napisać.
Nie ma właściwie wizyty na placu zabaw, abym nie usłyszała z ust innych rodziców zdań typu:
– podziel się z dziewczynką,
– jak nie będziesz się dzielić, to nie będą Cię lubić,
– proszę wziąć tę zabawkę, on musi się dzielić,
– nie bądź samolubny itp.
O tym, że to wcale nie tak ma być, przeczytałam już dawno temu. Było to dla mnie dość zaskakujące, bo sama „od zawsze” myślałam, że dziecko trzeba uczyć się dzielić… Jednak bardzo szybko przekonały mnie argumenty, że aby móc się czymś dzielić trzeba poczuć, że coś jest moje, że mam prawo wyboru… I że dziecko w swoim rozwoju potrzebuje fazy „To je moje!”. A raczej, że potrzebuje wsparcia rodziców w tymże etapie, bo on po prostu jest.
Do niedawna ćwiczyłam to na dwa sposoby. W teorii, czytając o tym i myśląc jak w różnych sytuacjach mogłabym zareagować. I na placach zabaw w relacjach z innymi dziećmi i ich rodzicami.
Przez kilka miesięcy nauczyłam się następujących rzeczy:
1. Zawsze gdy Śmieszka chce się bawić czyjąś zabawką, pytam o zgodę dziecko, a nie jego rodzica. Choć w 90% rodzic odpowiada za dziecko i to z prędkością światła, zachowuję się tak jakbym nie słyszała i dalej pytam dziecko. Zdarzyło mi się już kilka razy powiedzieć po prostu: Rozumiem, że Pani nam pozwala, ale my chcemy poznać zdanie właściciela zabawki.
2. W oczach dziecka widać od razu, czy ma ochotę się dzielić czy nie. A więc jeśli czuję, że dziecko nie chcę swojej zabawki wypożyczyć, albo się waha szanuję to.
3. Jeśli dziecko chętnie pożycza swoją zabawkę, raz na jakiś czas patrzę w jego kierunku i mówię, żeby pamiętało, że jak tylko będzie chciał ją odzyskać, to żeby nam od razu powiedział.
4. Za każdym razem gdy ktoś chce zabawkę Śmieszki pytam Ją czy ktoś inny może ją wziąć. I uczę się szanować Jej decyzję, choć często spotykam się z dziwnymi minami dzieci i ich rodziców.
Wciąż wiele kwestii w tej sprawie jest dla mnie trudnych i potrzebuję się cały czas uczyć, że w byciu ze Śmieszką nie chodzi o to, aby robić tak jak większość uważa, że robić trzeba, ale tak jak nam potrzeba:).
Na ten moment najtrudniej jest mi w sytuacji gdy Śmieszka chce się pobawić czyjąś zabawką i dziewczynka/chłopiec od razu podają, mówią: „proszę, weź”. Śmieszka się bawi zadowolona. Jednak gdy pięć minut później ta sama osoba, chce się pobawić Jej zabawką, Ona mówi stanowcze „Nie!”. I w tej sytuacji zazwyczaj jednak zaczynam z Nią negocjować… Oj jeszcze wiele potrzebuję się nauczyć.