Czasem jestem też taka

Natalka płacze od rana, trudno ją odłożyć, ciągle na rękach. Chcę coś zrobić, odkładam Ją na podłogę, więc zaczyna płakać jeszcze głośniej. Mam dość. Chcę choć pięć minut spokoju, czuję jakby ktoś włączył przy mnie młot pneumatyczny. Denerwuje się. Gdzieś z tyłu głowy pobrzmiewają wyrzuty sumienia: Ona Cię po prostu potrzebuje… ale ja w tej chwili mam to gdzieś. Oczywiście racjonalnie to wiem, ale już dawno głowę wyłączyłam. Mam ochotę po prostu zacząć krzyczeć, albo trzepnąć drzwiami i wyjść.

Wtedy patrzy na mnie M.: Widzisz, co Ona Ci pokazuje? Krzyczy tak jak ty masz ochotę.

Oczywiście nie pomaga mi tym komunikatem.

Tak, mam ochotę krzyczeć, na całe gardło, rozumiesz… Nie Ty nic nie rozumiesz, jak chcesz mieć spokój to masz, ja nie mam.

Włączają mi się żalę piątego stopnia, że ja nic nie mogę, że w nocy nie śpię od czterech lat, bo ciągle karmię, że nie mam nawet jak maila w spokoju napisać, bo wciąż któraś przychodzi, że jak M. chce sobie popracować to sobie siada i pracuje, a ja to muszę do domu mojej siostry jechać…

I tak sobie krzyczę w myślach i prowadzę wewnętrzny dialog i wtedy patrzę na Nią i zaczynam płakać, już nie w myślach, łzy są mokre. Ona się śmieje. Widzę Jej białe ząbki i chciałabym się tak po prostu wyciszyć, w jednej chwili wrócić do siebie, ale nie potrafię.

Czasem jestem też taka.

6 thoughts on “Czasem jestem też taka”

  1. Też mam takie dni… Pamiętam jak mi pisałaś że moje dziewczynki to moje nauczycielki. Kiedy są takie dni, przypominam to sobie i …. biorę z nich przykład, siadam z nimi i też płaczę 🙂 I gdy te żale ze mnie wypłyną, gdy się wszystkie potulimy, to szybciej wracam do siebie. Krzyczenie w środku jest dla mnie najbardziej zabójcze, to jak bomba, która prędzej czy później i tak wybuchnie i kogoś zrani 🙁 Dlatego moim rozwiązaniem są łzy, one tę bombę rozbrajają.

    1. Ja mam różnie – czasem wiem, że krzyk w środku mi wystarczy, czasem trzeba wypuścić wszystko na powierzchnię… i z pewnością gdy ta potrzeba przychodzi to trzymanie w środku żalów może tylko pogorszyć sprawę! Dzięki, że piszesz:)

  2. Złość szybko przekształca się w nienawisć gdy ją wypuścimy i pozwolimy jej się rozwinąć.Ja w takich sytuacjach wiem,ze powinnam wyjść,oddychać,wyciszyć się.A te frustrujące sytuacje z dzieckiem to jest właśnie to POŚWIĘCENIE,przecież o nim się mówi od zawsze.Dziś Remik zaśpiewał na pchlim targu do mikrofonu piosenkę:Mama ma zmartwienie.A teraz cały dzień ja nuci:Mama usiadła przy oknie,mama ma oczy mokre,mama milczy i patrzy w ziemię,pewnie ma jakies zmartwienie……

    1. Aniu, dlaczego Twoim zdaniem wypuszczona złość przekształca się w nienawiść? Napiszesz coś więcej? Bardzo mnie to zaciekawiło. Tak zgadzam się, że o poświęceniu mówi się od zawsze… ale mi nie jest z nim po drodze. Nie chce się poświęcać dla dziewczynek, nie mam na to wewnętrznej zgody, dlatego przekształcam je w przestrzeń na rozwój. Tu się zaczyna pozytywne rodzicielstwo – nazwa, która przyszła do mnie ponad trzy lata temu, gdy chciałam w Krakowie stworzyć przestrzeń dla mam z dziećmi i miała się nazywać Centrum Pozytywnego Rodzicielstwa. Choć oczywiście na dziś dzień, wolna od myślenia o poświęcaniu nie jestem, bo tak jak napisałaś to jest z nami od zawsze, krąży w mojej krwi, uczę się…

      Nie znam tej piosenki, zraz spróbuję znaleźć, bo mnie bardzo zaintrygowałaś. Chciałabym ją usłyszeć w wykonaniu Remika, może zgodzi się nagrać?:)

      1. Docierają do nas emocje i te dobre i te złe.Umiejętnosć radzenia sobie z tymi złymi emocjami jest sztuką,którą powinnyśmy umiec przekazać swoim dzieciom,żeby i one umiały sobie z tym radzić.Jest to tak wyższa sztuka,ze uważam jest wyznacznikiem inteligencji emocjonalnej.Emilia,jesteś moim wzorem kiedy to piszę i byłam tego świadkiem przy gofrach kiedy Antosia nakrzyczała Ci prosto w ucho a drugim Ci to wyleciało;)Wyznaję,że ja nie opanowałam tego jeszcze I pewnie bym na tym miejscu
        krzyknęla na dziecko, a gdy jestem zła na męża często mówię mu,ze go nienawidzę i wtedy go krzywdzę.Wobec dziecka czasem zastosowałam przemoc,chociaż bardzo tego nie chciałam.Nie opanowałam złych emocji i wyrządziłam krzywdę a także nauczyłam ,ze konflikty rozwiązuje sie biciem.No może nie było jakoś skrajnie,ale jednak:(

        1. Aniu, to o czym piszesz jest trudne i złożone i myślę, że ma wiele wymiarów… jeśli dobrze zrozumiałam to przejście od złości w nienawiść – chodzi Ci o to, że tak długo jak złość jest w nas to my decydujemy co z nią zrobimy, w co ją przekształcimy, ale jeśli ją uzewnętrzniamy: stosujemy przemoc werbalną albo fizyczną to to już nie jest tylko nasza złość, ona dotyka także drugiego i może zranić. Myślę sobie też, że gdy krzyczymy na nasze dzieci to pokazujemy im, że jesteśmy tylko ludźmi, czasem słabi, agresywni, upadamy… Nic nie trwa wiecznie, złe chwile tak jak te dobre przemijają i stają się historią… Oczywiście tworzą nas i nasze dzieci, ale warto popatrzeć na proporcje. Ty jesteś Aniu dla siebie bardzo surowa, wiesz o tym? Obserwowałam przez tydzień Twojego syna, jego łagodność, ufność, spokój – on nie miałby tego, gdyby nie odnalazł tego w Tobie i Łukaszu. Nawet jak czasem krzykniesz, szarpniesz… ja widzę przede wszystkim Twoje spokojne, zamyślone oczy…

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top