Ile warta jest ciekawość dziecka?

Kiedy dziś rano myłam zęby Śmieszka przydreptała za mną do łazienki i niepostrzeżenie zaczęła bawić się papierem toaletowym. Z niezwykłym zafascynowaniem rozwinęła całą rolkę. Przez chwilę się zastanawiałam, czy przerwać tę zabawę i zająć Ją czymś innym, ale nie zrobiłam tego. Nie powiedziałam: nie rusz, nie wolno bawić się papierem toaletowym, to jest be. No, bo właściwie, dlaczego miałam to zrobić? Myślę, że nawet gdybym wolała, aby zostawiła ten papier to użyłabym innych słów, ale nie o tym tutaj mowa.

Dużo ostatnio czytałam o tym, jak łatwo zabić w dziecku naturalną ciekawość poznawania świata. I wraca to do mnie wielokrotnie, bo Śmieszka jest ciekawa wszystkiego… I oczywiście o ile po prostu na coś patrzy lub dotyka, to nie ma problemu, ale co z sytuacjami, kiedy zaspokajając swoją ciekawość istnieje duże ryzyko, że to zepsuje? Bo aby to poznać właśnie ta czynność jest niezbędna. Oczywiście to ja używam słowa zepsuć, ona to po prostu poznaje. I tak to wszystko wróciło do mnie dziś rano, kiedy jadłyśmy razem kaszkę i ubrudziłyśmy kolejne bluzki, Śmieszki i moją i później w trakcie tego rozwijania papieru toaletowego. No, bo oczywiście mogłam Ją nakarmić „normalnie”. M. nam nie wierzy, ale naprawdę potrafimy tak jadać. Mogłam także zabrać jej ten papier, ale czy jej ciekawość i doświadczenie, jakie zdobywa podczas tej zabawy nie jest warte znacznie więcej?

Śmieszka ma niebieskiego, drewnianego konia. Wczoraj M. powiedział do niej: Wiesz Kochanie, jak byłem mały to rysowałem niebieskie konie, bo myślałem, że to kolor szary. Pani i dzieci śmiały się ze mnie, ale ja bardzo lubiłem malować niebieskie konie. I zaczęliśmy rozmawiać o tym, co wyglądałoby inaczej gdyby ta Pani doceniła jego kreatywność, nie zdusiła jej – a to samo jest przecież z ciekawością. I oczywiście ktoś, kto patrzy na to z boku, może powiedzieć, że jak połowa jedzenia ląduje na ubraniu to jest to marnowanie, ale ja sobie to tłumaczę inaczej. Gdybym raz w miesiącu poszła do sklepu i kupiła Śmieszce zabawkę, która według producenta rozbudzi jej ciekawość, to pewnie zapłaciłabym za nią, co najmniej 50zł. Oj dużo papieru toaletowego sobie za to kupimy.

Myślę, że zarówno ja, jak i M. mamy w sobie dużo dziecka, może dlatego z taką radością pozwalamy Śmieszce babrać się w jedzeniu, myć rączki w wodzie, którą za chwile wypije lub spędzamy całe popołudnia chodząc po domu na czworaka. Jednak nasze wewnętrzne dzieci nie przejmują nad nami kontroli, nie zapominamy w tym wszystkim, że jesteśmy dorośli i pozostajemy w tej zabawie przede wszystkim rodzicami…

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top