Wieczorne zmiany

Od mniej więcej dwóch tygodni w naszym wieczornym życiu zapanowały duże zmiany. Otóż Śmieszka przestała zasypiać na rękach u taty w akompaniamencie wentylatora. Teraz każdego wieczoru kładziemy się całą trójką do łóżka. My z M. rozmawiamy, a Ona czasem ssie pierś, czasem się przytula, kładzie się to na mamę, to na tatę i w pewnym momencie ni stąd ni zowąd zasypia… My zajęci rozmową często dopiero po jakimś czasie orientujemy się, że Śmieszka już śpi i można wrócić do innych zajęć.

 Co więcej to zasypianie zazwyczaj następuje najpóźniej o 21, a więc mamy jeszcze później przestrzeń na inne zajęcia, które lepiej i sprawniej robi się bez obecności Śmieszki. Niedawno pisałam o potrzebie akceptacji tego, co przychodzi, także w kwestii wieczorów i problemów z zaśnięciem… Bardzo mocno to przepracowywałam. I właśnie wtedy, kiedy coraz rzadziej zdarzało mi się denerwować na zaistniałą sytuację, ona po prostu się zmieniła. W najwłaściwszym momencie rzecz jasna. Bo noszenie takiej dużej Śmieszki było już dość męczące nawet dla silnego taty (oczywiście nigdy nie narzekał). Zachwyca mnie ta płynność i naturalność przechodzenia w kolejny etap i oczywiście po raz kolejny potwierdza się prawidłowość, że na wszystko przychodzi czas, wystarczy temu zaufać i być uważnym.

 To wspólne zasypianie ma jeszcze jedną wartość. Otóż czas, który do tej pory był zarezerwowany wyłącznie dla Śmieszki, teraz stał się czasem dla mnie i M. Przez tę godzinę możemy opowiedzieć sobie, co się działo w ciągu dnia, zaplanować najbliższe dni, podzielić się, co ciekawego przeczytaliśmy, usłyszeliśmy, zobaczyliśmy… I czuję w tym ogromną pomoc Śmieszki, która podarowała nam ten ważny czas.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top