Z szuflady: Nie na temat, a jednak

Na początku czerwca wybraliśmy się całą rodziną do szkółki ogrodniczej. Godzinę później wróciliśmy z kwiatami, które posadziliśmy na balkonie. Były piękne, rosły jak na drożdżach, z każdym dniem miały więcej i więcej fioletowo-białych kwiatów. Dbaliśmy o nie, ale bez przesady: podlewanie, nawożenie, czasem krótka rozmowa. Przyzwyczaiłam się do tego, że są takie piękne.

Niestety, najpierw przyszedł  wyjazd do rodzinnego domu, nie miał kto podlać, więc trochę przyklapły. Później trudny tydzień z chorobą w roli głównej, dlatego wszystko inne spadło na dalszy plan. Kiedy wyszłam na balkon pewnego  poranka zrobiło mi się bardzo smutno, bo kwiatów prawie nie było. Zabrałam się wiec za reanimację i czekałam z nadzieją, że mi wybaczą to zaniedbanie i podniosą się, ożyją.

Obcinając podeschnięte gałęzie uświadomiłam sobie, jak wiele wspólnego mają pielęgnacja kwiatów i wychowywanie dziecka.

Każdy kto poznał Śmieszkę wie, że jest szczęśliwa. To nie podlega dyskusji, tak po prostu jest.  Taka już do nas przyszła. Wierzę, że szczęście, które w sobie ma będzie w niej bez względu na wszystko. Każdego dnia dbamy, aby była jeszcze szczęśliwsza, spokojniejsza, bez napięć. Jednak prawda jest taka, że ona TO po prostu w sobie ma.

Właśnie dlatego myślę, że łatwo mogę stracić swoją uważność. Wyostrzam więc wszystkie zmysły, aby czegoś nie przegapić. Bo wiem, że jeśli o to nie zadbam pewnego dnia mogę się obudzić i ze zdziwieniem odkryć, że mój najcenniejszy kwiat zaczął więdnąć…

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top