To moja złość!

To moja złość, nie możesz mi jej zabrać! – wykrzyczała dziś Śmieszka przy entej, trudnej sytuacji o „coś”. Tym samym zawdzięczacie jej ten wpis – o emocjach właśnie, a dokładniej o emocjach, które są dla mnie trudne i z którymi nie zawsze sobie radzę.

Mam bzika na punkcie emocji mojej córki:) Od zawsze staram się uczyć ją jak można o nich mówić, jak wyrażać, jak sobie z nimi radzić… Dążę do tego, aby ją wspierać w ich przeżywaniu, a nie tłumieniu i uciekaniu od nich. I kiedy myślę o moim macierzyństwie w perspektywie długofalowej- to właśnie „nauka emocji” jest na jednym z pierwszych miejsc.

Nawiązując do tytułowej złości chciałabym podzielić się z Wami jak radzę sobie z trudnymi (dla mnie) emocjami Śmieszki, jednocześnie wspierając ją tak jak potrafię.

  1. Zawsze jestem obecna – Na tyle na ile potrafię jestem obecna fizycznie, mentalnie i emocjonalnie. Zawsze blisko, na wyciągnięcie ręki, dostępna i gotowa do pomocy. Pozornie nic takiego, ale jak ważne zrozumie ten, komu dane było choć raz popłakać w towarzystwie drugiej osoby, która po prostu była… Bez oceniania, wartościowania, tak po prostu…
  2. Mówię o emocjach i próbuję tłumaczyć jej to, co obecnie przeżywaWylałaś sok, który bardzo lubisz, tak? Jest Ci teraz smutno? Bardzo chciałaś go wypić? Chciałabyś się uspokoić, ale nie wiesz jak to zrobić? 
  3. Uczę ją obserwacji ciała – Nasze emocje są w ciele. Jeśli nauczymy się obserwować nasze ciało w trakcie różnych sytuacji może nam być łatwiej uświadomić sobie, co tak naprawdę przeżywamy. Łaskotki w brzuchu, ściskanie żołądka, znasz to? Dziecko często nie rozumie, co się z jego ciałem dzieje, szczególnie jeśli jest bardzo zdenerwowane, dlatego dużo o ciele rozmawiamy, o tym dlaczego płyną łzy i dlaczego boli brzuszek…
  4. Staram się zachować dystans – Co tu dużo mówić zazwyczaj emocje Śmieszki nie biorą się bez powodu, co więcej często tym powodem jestem po części ja np. kiedy nie zgadzam się na kolejną bajkę. Śmieszka przejmuje też moje emocje, kiedy więc ja mam trudny dzień, zazwyczaj kończy się na tym, że obie takowy mamy. W takich sytuacjach bardzo pomaga wycofanie się, nabranie dystansu. Mnie pomaga powtarzanie sobie w głowie kilku zdań np.: Śmieszka nie jest swoim krzykiem. Kocham i akceptuję cię bez względu na wszystko. Zaraz się uspokoimy i wszystko będzie dobrze…
  5.  Nie obwiniam się za to, co ona czuje – Pamiętam ból jaki czułam gdy pierwszy raz zobaczyłam smutek w oczach mojej córki: Jestem taka smutna – powiedziała, spojrzała na mnie bardzo smutnymi oczami, a dwie minuty później spała… Nie zdążyłam jej utulić, rozśmieszyć, wytłumaczyć… Po prostu poszła z tym smutkiem spać, a ja zostałam i nie potrafiłam sobie z nim poradzić. To było bardzo cenne doświadczenie pokazujące, że moim celem – jako matki nie jest uchronić ją przed złem tego świata. Ona czasem jest zła, smutna i to też jest ok. To oznacza, że żyje po prostu…
  6. Nie odwracam uwagi – Pokusa, aby odwrócić jej uwagę od problemu jest duża i towarzysz mi często. Zdania typu: No nie płacz już, zobacz jaki malutki kotek… Masz ochotę na coś słodkiego? Może pójdziemy obejrzeć bajkę? – w zależności od wieku pojawiają się różne warianty odwrócenia uwagi od tego, co właśnie się dzieje. Dlaczego nie warto tego robić? Bo to ucieczka od tego, co ważne, bo tylko stając oko w oko z tym, co się w nas dzieje mamy szanse na nowe, bo tylko w akceptacji możemy znaleźć spokój, bo poprzez odwracanie uwagi wysyłamy dziecku komunikat: „coś jest ze mną nie tak, skoro mama nie chce żebym płakała”.
  7. Proszę o pomoc innych dorosłych – Jeśli moje dziecko płacze jak oszalałe, a ja mam ochotę zacząć płakać z nią, jeśli to tylko możliwe proszę o pomoc innych dorosłych, którzy w danej chwili mogą mnie zastąpić.
  8. Nie bagatelizuje jej problemów – rozlany sok to NAPRAWDĘ powód do płaczu dla 3-latki, brak zgody na bajkę – NAPRAWDĘ może sprawić, że jej serce pęka, otarcie na kolanie NAPRAWDĘ może boleć tak bardzo, że płacze się pół godziny… Nasze dzieci mają swój własny świat, a w tym świecie swoje własne problemy, do których mają prawo.
  9. Pracuje ze sobą i swoimi emocjami – Cały czas uczę się rozpoznawać swoje własne emocje, oswajać je i przede wszystkim dawać sobie do nich prawo.
  10. Oddycham – są takie sytuacje kiedy nic nie działa, są takie dni kiedy mam dość, są takie momenty gdy mam ochotę zniknąć i gdy zapominam o wszystkich wyżej wymienionych punktach i wtedy ratuje mnie oddech. Dziesięć głębokich wdechów i robi się jakoś prościej, łatwiej…
  11. Wybaczam sobie – Są takie sytuacje kiedy nic nie działa, są takie dni kiedy mam dość, są takie momenty gdy mam ochotę zniknąć i gdy zapominam o wszystkich wyżej wymienionych punktach i gdy nie ratuje mnie nawet oddech. Wtedy zostaje tylko jedno: wybaczyć sobie i zaakceptować fakt, że jestem tylko mamą, niedoskonałą, zwykłą, czasem krzyczącą, płaczącą, taką która czasem ma ochotę zamknąć się w łazience, albo uciec na koniec świata… Najważniejsze, że jestem…

 

7 thoughts on “To moja złość!”

  1. Ja się tego właśnie uczę, że moja córka (2,5 roku) nie potrafi czasami poradzić sobie ze swoimi emocjami i jeśli ja będę zawsze upierać się przy swoim (bo jestem mamą, ja wiem lepiej itd itd) to czeka mnie morze łez wylanych przez Zosię oraz moje wyrzuty sumienia i obwinianie się o matczyną nieporadność. Trzeba wielkiej mądrości i rozwagi, żeby nauczyć się rozróżniania kiedy nie mogę ustąpić dziecku (nawet kosztem łez i awantury) a kiedy mogę pozwolić, aby dziecko „wchodziło mi na głowę)

    1. Dziękuję Ewo za Twój komentarz. Myślę, że właśnie dlatego tak istotne jest abyśmy sobie jak najczęściej zadawali pytanie: co dla nas w rodzicielstwie jest ważne, bo dzięki temu jest szansa, że to rozróżnianie rzeczy ważnych i ważniejszych będzie nam wychodziło coraz lepiej:)

  2. Super, że to czytam Twój wpis. Do mnie najbardziej trafiają punkty 6 (o zgrozo, co za częsty sposób postępowania z dziećmi) i 9. Złość to temat numer jeden w moim życiu już od ładnych paru, a może paręnastu tygodni. Sporo o tym czytam – oczywiście, jak sobie radzić, ale i skąd się bierze. Pytam, rozmawiam. Konfrontuję doświadczenia innych osób z własnymi. Analizuję, wyciągam wnioski. Wzięłam nawet udział w specjalnych warsztatach dla rodziców. Moja córka, 1 rok 8 mc, już jakiś czas temu wkroczyła w fazę rozwojową określaną mianem buntu dwulatka: szczypie, gryzie, drapie, zdarza jej się uderzyć… Ale to nic, a w każdym razie nie wszystko, bo obok złości jej – jest również złość moja, własna. Nie mam wątpliwości, że i w tym przypadku rzecz wymaga przepracowania. No cóż, trudne to dla mnie. Dziś właściwie pierwszy raz poczułam, że mój mózg jest przegrzany. Ale spokojnie, uczę się być mamą i chyba nie chcę być mamą idealną. 🙂 Daję sobie prawo do popełniania błędów. Chyba z tematu złości powinnam się na jakiś czas „wyłączyć”. Pozdrowienia 🙂

  3. Było to kilkanaście dni temu, żona pojechała na Konferencję Bliskości, a ja zostałem z synkiem (2,5l) w domu na weekend. pierwszego wieczoru mieliśmy małą wtopę z wideorozmową, tęsknota straszna przyszła i ciężko ją było utulić. następnego dnia mądrzejszy o te doświadczenia starałem sie nie wspominać o mamie zbytnio, dzień upłynął, udało się spokojnie zasnąć, ale przyszła newralgiczna pora ok. 2 nad ranem, kiedy to synek zazwyczaj lunatykuje ze swojego łóżka do nas i po krótkim utuleniu śpi tak do rana. tym razem przyszedł, ale nie było mamy i przez sen zaczął płakać i krzyczeć że mamy pojechać po mamę do warszawy. Syn krzyczał bardzo głośno, a ściany w bloku cienkie, ja w rezygnacji zacząłem już go błagać żeby chociaż sąsiadom dał spać i przestał krzyczeć, na co on z poważną miną patrzy na mnie i mówi: Mam prawo krzyczeć. No miał… 🙂

    1. Och tak, znam to dobrze:) Mieliśmy kiedyś taką sytuację, że Śmieszka zaczęła w nocy o coś krzyczeć. Nie mogliśmy jej uspokoić i mąż mówi: Proszę nie krzycz ludzie śpią. Na co ja: Przecież ona ma prawo płakać… A Michał popatrzył na mnie: No ale w NOCY???

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top