Kilka lat temu gdy podzieliłam się z inną osobą czymś dla mnie ważnym, rano budziłam się z wielkim kacem – gorszym niż po wypiciu całej butelki wina. Znasz to? Otwierasz się przed drugim człowiekiem, ufasz mu, czujesz się wspaniale, ale rano uświadamiasz sobie, co zrobiłaś: o cholera! Naprawdę to powiedziałam? Ona to o mnie wie? Co z tym zrobi? Jak to wykorzysta?
I pojawiał się kac: fizyczny, mentalny, emocjonalny…
Ten sam kac pojawiał się gdy wymyśliłam coś dla mnie ważnego np. nowy projekt, sposób na realizację jakiegoś marzenia. Wieczorem mogłam fruwać,a rano czułam się jakbym z hukiem spadła na podłogę: idiotko jak mogłaś o tym w ogóle pomyśleć?
To było kilka lat temu.
Autentyczność i szczerość jest „mięśniem” jak każdy inny, jeśli podejmiesz decyzję możesz go wyćwiczyć, wzmocnić, sprawić, że będzie silny, a cała Ty będziesz lepiej funkcjonować. Ja w nieuświadomiony sposób zaczęłam ten mięsień gimnastykować i dziś czuję, że mogłabym jechać na olimpiadę.
Nie planowałam tego, wyszło w praktyce, a zobaczyć go w pełni, pomogły mi dopiero inne kobiety.
Rok temu jechałam do Krakowa na mój pierwszy Krąg Kobiet. Jechałam blablacarem, wsiadłam do auta i po 15 minutach zaczęłam opowiadać historię życia (w wielkim skrócie). Pamiętam jak siusiając na stacji pomyślałam sobie: co ty mówisz? O czym ty im opowiadasz?
Jednak już po chwili odpowiedziałam sama sobie: opowiadasz o tym, co dla Ciebie ważne, szkoda życia na gadanie o pogodzie i tym, czy kawa na stacji była kiepska, czy bardzo kiepska… rób swoje!
To było cudowne spotkanie, a jedna z kobiet na koniec powiedziała: Jak wsiadłaś to czułam, że to będzie ważne spotkanie.
Za każdym razem gdy się odsłaniam, gdy pokazuję prawdziwą siebie dzieją się co najmniej cztery ważne rzeczy:
- Uczę się czegoś nowego o sobie. Wymawiając słowa, powtarzając własne myśli – słyszę je i mogę na nie spojrzeć z innej strony.
- Dostaję feedback – mogę poprosić o komentarz: Co usłyszałaś? Jak Ty to widzisz? Spojrzenie drugiego człowieka ubogaca.
- Jednocześnie kobiety, które mnie słuchają biorą z tego coś dla siebie: najczęściej jest to poczucie: jak dobrze wiedzieć, że też tak masz,nie czuję się już taka samotna.
- Mówiąc o tym, co we mnie bardzo delikatne, czasem krępujące wzmacniam siebie a wstydliwości osłabiam. Sprawiam, że kompleksy, wątpliwości nie mają nade mnę władzy. Mówiąc o nich, akceptuję je, przyjmuję ze wszystkim, co niosą, a one w podziękowaniu odchodzą…
Ach! To cudowne czuć znowu potrzebę pisania. Na blogu znajdziesz wiele moich tekstów z czasów „Atrakcyjnej Mamy”. Jeśli zapytasz mnie, co Kobieta Lasu ma wspólnego z Atrakcyjna Mamą to może niebawem o tym napiszę 🙂
Ponieważ 21 marca rusza mój trzymiesięczny Program Rozwojowy dla Kobiet, to będę Cię do niego zapraszała przy każdej możliwej okazji – to jedna z nich. Kliknij w poniższy obrazem, a poznasz wszystkie szczegóły:).
Emilia, poruszyłaś bardzo ważny dla mnie temat. Ile to razy zastanawiałam się, czy nie powiedziałam za dużo? Kogo to w ogóle obchodzi? Czy nie odsłoniłam się zbyt mocno? Ale jest tak jak piszesz, sytuacje w których jesteśmy szczere, autentyczne, mówimy z serca to są zawsze sytuacje, w których można naprawdę wiele się nauczyć. Zastanawiam się tylko, czy każda przestrzeń jest dobra dla autentyczności. Czy autentyczności i szczerości może być za dużo? Na pewno kręgi są bezpiecznym miejscem, idealnym na bycie sobą. Chciałabym więcej takiej szczerości na co dzień. Dzięki za tekst.
Kasiu, ja dążę do tego, aby każda przestrzeń była dobra do autentyczności, choć to nie koniecznie oznacza, że każdemu będę się zwierzać:) Poruszasz ważne kwestie: np. są osoby, które zawsze mówią co myślą, ja do takich nie należę… bo uważam, że gdyby każdy miał słyszeć nasze myśli to byśmy mieli w głowie mikrofon. Więc jak zwykle można by spędzić pół dnia na ustalaniu definicji: autentyczności 🙂
Emilia, jeśli nie czytałaś, to polecam Brene Brown. Także jej wystąpienie na TEDx Huston (jest na YouTube).
Wstyd, odwaga i wrażliwość. To jest to!!!