Od początku Śmieszka sama myła sobie zęby. Początkowo miała jednego więc jak nie chciała naszej pomocy zaakceptowaliśmy to bez problemu. Przecież tu tak naprawdę nie chodzi o samą higienę, ale o to, aby się oswoiła ze szczoteczką i polubiła tę codzienną czynność – mówiliśmy. Z czasem zębów przybywało, jednak Ona dalej chciała SAMA, SAMA i jeszcze raz SAMA!!!
A my dalej Jej na to pozwalaliśmy, dając Jej kilka razy dziennie szczoteczkę do ręki. Aż do wczoraj kiedy to postanowiłam sprawdzić jak Jej zęby wyglądają i z zaskoczeniem odkryłam, że na górnych jedynkach widać żółty nalot. Niewiele myśląc wzięłam szczoteczkę i przystąpiłam do mycia zębów Śmieszki. Zaprotestowała, więc przytrzymałam Jej ręce siłą i próbowałam zrobić to, co porządna matka powinna już dawno temu. Cała moja próba trwała może 5 sekund, bo w chwili kiedy próbowałam zrobić coś wbrew Niej, Ona pokazała swoją siłę. Zaczęła tak niesamowicie krzyczeć, że moje źrenice powiększyły się trzykrotnie.
Puściłam, przytuliłam, przeprosiłam i podziękowałam Jej za to, co zrobiła. Podziękowałam Jej za to, że była sobą, że nie dała ingerować w swoje ciało bez pytania, bez wcześniejszego przygotowania. Pokazała, że nikt nawet Jej rodzona matka nie ma prawa tak Jej traktować.
Można na to spojrzeć w różny sposób. Znajdą się z pewnością także Ci, którzy powiedzą: Masz za swoje. Zachciało Ci się innego traktowania dziecka, to teraz proszę zbieraj owoce… Już chce Tobą rządzić… Już wymusza, już chce abyś Jej ustępowała. Można tak, ale mnie już Ci, którzy tak myślą nie interesują. Zostawiam ich tam gdzie są. A ja idę dalej za moją córką. Bogatsza i silniejsza o to wczorajsze doświadczenie. Jeszcze spokojniejsza o Nią i o siebie. Jeszcze pewniejsza drogi, którą wspólnie, całą trójką podążamy.
Dziś razem szczotkowałyśmy zęby. Śmieszka pozwoliła umyć sobie górne jedynki.